Region obejmujący województwa Małopolskie i Śląskie w Polsce, a także przygraniczne obszary Czech (Moravskoslezský, Olomoucký, Zlínský) i Słowacji (Žilinský, Trenčiansky, Prešovský), jest jednym z najbardziej strategicznych obszarów dla rozwoju gospodarki wodorowej w Europie Środkowej. To tutaj koncentruje się ponad 21 procent polskiego PKB, przy zaledwie 16,5 procentach ludności, co czyni ten region jednym z najbardziej produktywnych gospodarczo w kraju. Jego przemysłowy charakter, zaplecze naukowe i istniejące projekty – takie jak Śląsko-Małopolska Dolina Wodorowa – tworzą solidne fundamenty pod rozwój nowoczesnych technologii energetycznych, w tym produkcji i wykorzystania wodoru.
Wodór szary i zielony – dwa światy jednej technologii
Obecnie w Europie Środkowej wodór produkowany jest głównie metodą reformingu parowego metanu, czyli tzw. wodór szary. Jego koszt w Polsce, Czechach i na Słowacji waha się w granicach 3,5–3,7 euro za kilogram. To relatywnie niska cena, ale okupiona wysoką emisją CO₂. Dla porównania, wodór zielony – wytwarzany poprzez elektrolizę wody z wykorzystaniem energii odnawialnej – jest dziś znacznie droższy. W zależności od źródła energii i regionu jego koszt waha się od 4,2 euro za kilogram (dla południa Europy, gdzie energia słoneczna jest tania i stabilna) do około 4,8 euro za kilogram w przypadku wodoru produkowanego w Skandynawii, głównie z wiatru.
Ta różnica sprawia, że zielony wodór pozostaje droższą alternatywą wobec tradycyjnych metod, choć jego przewaga środowiskowa jest oczywista. W praktyce to właśnie cena emisji CO₂ zdecyduje o tym, kiedy wodór zielony stanie się konkurencyjny ekonomicznie wobec wodoru szarego. Według analiz i prognoz dla regionu Europy Środkowej, taki parytet może zostać osiągnięty w momencie, gdy cena uprawnień do emisji przekroczy poziom 120–130 euro za tonę CO₂, co może nastąpić już w latach 2026–2027.

Koszty produkcji i wpływ cen CO₂
Na pierwszy rzut oka koszt wodoru szarego wydaje się stabilny – w okolicach 3,5 euro za kilogram. Jednak gdy do rachunku wliczymy emisje CO₂ i rosnące ceny w europejskim systemie handlu uprawnieniami (EU ETS), okazuje się, że cena rzeczywista rośnie gwałtownie. Analizy wskazują, że przy obecnym tempie wzrostu cen emisji wodór szary z uwzględnieniem kosztu CO₂ może osiągnąć poziom 5–6 euro za kilogram już pod koniec dekady. Oznacza to, że zielony wodór, mimo iż dziś droższy, zacznie zyskiwać przewagę kosztową w perspektywie kilku lat.
Z drugiej strony, ceny zielonego wodoru również nie są statyczne. Choć technologia elektrolizy tanieje, a koszt energii odnawialnej w wielu krajach spada, pojawiają się nowe czynniki, które mogą hamować ten trend. Wzrost cen surowców do budowy elektrolizerów, rosnące koszty magazynowania i przesyłu wodoru, a także wymogi regulacyjne dotyczące certyfikacji „zieloności” produkcji – to wszystko sprawia, że ostateczna cena dla odbiorcy może utrzymać się na wyższym poziomie niż wcześniej zakładano.
Różnice regionalne – gdzie wodór będzie najtańszy?
Koszty produkcji zielonego wodoru w Europie różnią się w zależności od lokalnych warunków energetycznych. W krajach południowych, gdzie energia słoneczna jest tania i stabilna, można już dziś osiągać koszty produkcji w okolicach 4 euro za kilogram. W regionach północnych, takich jak Skandynawia, dzięki silnym wiatrom i dużym inwestycjom w farmy offshore, ceny te są nieco wyższe, ale stabilne.
Europa Środkowa, w tym Polska, Czechy i Słowacja, znajduje się pośrodku – zarówno geograficznie, jak i kosztowo. Z jednej strony posiada przemysł i infrastrukturę, z drugiej – nie dysponuje tak korzystnymi warunkami do produkcji taniej energii odnawialnej. Dlatego właśnie w dłuższej perspektywie logiczne wydaje się połączenie lokalnej produkcji z importem zielonego wodoru z obszarów, gdzie energia odnawialna będzie najtańsza, takich jak południe Europy, Skandynawia czy nawet Afryka Północna.
Import czy lokalna produkcja?
Dylemat, przed którym stoi region Małopolski i Śląska, a także jego partnerzy po stronie czeskiej i słowackiej, polega na wyborze pomiędzy inwestowaniem w lokalną produkcję zielonego wodoru a importem z innych regionów. Oba kierunki mają swoje zalety i ograniczenia.
Lokalna produkcja pozwala utrzymać miejsca pracy, lepiej kontrolować łańcuch dostaw i korzystać z istniejącego zaplecza przemysłowego. Jednak koszt energii odnawialnej w tym regionie jest wciąż wyższy niż w miejscach o bardziej sprzyjających warunkach naturalnych. Z kolei import zielonego wodoru – np. z południa Europy lub Skandynawii – może okazać się tańszy, lecz wymaga rozbudowy infrastruktury przesyłowej i magazynowej oraz wiąże się z ryzykiem zależności od zewnętrznych dostawców.
Najbardziej racjonalnym rozwiązaniem wydaje się strategia mieszana: rozwijanie lokalnej produkcji przy równoczesnym otwarciu na import z regionów o niższych kosztach wytwarzania. W ten sposób można zabezpieczyć dostawy w okresie przejściowym, zanim lokalne inwestycje osiągną pełną skalę i efektywność.

Wyzwania infrastrukturalne
Największym ograniczeniem rozwoju gospodarki wodorowej w Polsce i krajach sąsiednich nie jest sama produkcja, lecz infrastruktura. Brakuje magazynów, sieci przesyłowych i terminali do importu wodoru lub jego pochodnych (np. amoniaku). W Małopolsce i na Śląsku wciąż nie istnieją dedykowane rurociągi wodorowe ani miejsca do jego długoterminowego przechowywania.
W przyszłości to właśnie inwestycje infrastrukturalne zdecydują, czy region stanie się liderem transformacji energetycznej, czy jedynie odbiorcą technologii i surowców z zewnątrz. Budowa wodorociągów, magazynów i stacji tankowania wymaga skoordynowanej współpracy między Polską, Czechami i Słowacją. Wspólne projekty mogłyby znacząco obniżyć koszty jednostkowe i przyspieszyć wdrożenie nowych technologii.
Wzrost cen zielonego wodoru – paradoks zielonej transformacji
Choć mówi się o spadku kosztów technologii wodorowych, w praktyce można zaobserwować również zjawisko odwrotne – czasowy wzrost cen zielonego wodoru. Wynika to z wielu nakładających się czynników: rosnących kosztów inwestycji, napięć w łańcuchach dostaw surowców, a także wysokich kosztów kapitału i transportu.
Według niektórych analiz cena zielonego wodoru w 2024 roku w Europie przekraczała 6–7 euro za kilogram, jeśli uwzględnić pełny koszt energii elektrycznej, elektrolizy, magazynowania i transportu. To pokazuje, że w krótkim okresie transformacja wodorowa będzie wymagała intensywnego wsparcia finansowego – zarówno z funduszy publicznych, jak i prywatnych.
Szanse dla regionu
Pomimo tych wyzwań, Małopolska i Śląsk mają wyjątkową pozycję startową. Obszar ten może stać się jednym z pierwszych w Europie Środkowej, który połączy lokalny przemysł z nowoczesnymi technologiami wodorowymi. Dzięki istniejącym ośrodkom badawczym, silnej bazie przemysłowej i aktywności w ramach Śląsko-Małopolskiej Doliny Wodorowej, region ma szansę przyciągnąć inwestorów i zyskać na transformacji energetycznej.
Współpraca transgraniczna z Czechami i Słowacją otwiera nowe możliwości – od wspólnych projektów badawczych po koordynację budowy infrastruktury. Z kolei bliskość dużych odbiorców przemysłowych, takich jak huty czy zakłady chemiczne, gwarantuje stabilny popyt na wodór w przyszłości.
Perspektywy na lata 2025–2030
W perspektywie kilku lat różnice kosztowe między wodorem szarym a zielonym będą się stopniowo zacierać. Oczekuje się, że w latach 2026–2027, wraz ze wzrostem cen emisji CO₂, zielony wodór osiągnie parytet kosztowy z wodorem szarym. Do 2030 roku, dzięki postępowi technologicznemu i rozwojowi rynku, jego cena może spaść do poziomu 3–3,5 euro za kilogram, a w dłuższej perspektywie nawet niżej.
Jednocześnie regiony takie jak Skandynawia, Półwysep Iberyjski czy północna Afryka mogą stać się naturalnymi dostawcami taniego zielonego wodoru dla Europy Środkowej. Dlatego dla Małopolski i Śląska kluczowe będzie przygotowanie się na nową geografię energii – zbudowanie infrastruktury, rozwinięcie kompetencji technologicznych i stworzenie ram współpracy międzynarodowej, które umożliwią korzystanie z tańszych źródeł wodoru w sposób efektywny i bezpieczny.
Podsumowując, zielony wodór nie jest już futurystyczną wizją, lecz realnym kierunkiem transformacji energetycznej. Choć jego cena w krótkim okresie może jeszcze wzrosnąć, w dłuższej perspektywie stanie się on kluczowym nośnikiem energii o malejących kosztach i rosnącym znaczeniu gospodarczym. Dla Małopolski i Śląska to nie tylko wyzwanie, ale i szansa – szansa, by region przemysłowy, który przez dekady opierał się na węglu, stał się symbolem nowoczesnej, niskoemisyjnej gospodarki Europy Środkowej.